Broker kurierski nie taki fajny jak by się wydawało…

Brokerzy kurierscy prześcigają się w zdobywaniu nowych klientów wymyślając co raz to bardziej wyszukane sposoby. Nie ważne jak, ważne żeby skutecznie. Nowy słupski broker nawiedził naszą firmę w postaci pani, jak się potem okazało właścicielki. W firmie wysyłamy jakieś 2 tys. paczek rocznie, głównie kurierem DPD. Dlaczego ten kurier – o tym w innym wpisie. Koszt paczki X zł – nie będę zdradzał tajemnic handlowych 🙂

Chłopak, kurier, który od nas od niedawna zabierał paczki stwierdził (rotacja pracowników w DPD też jest duża), że ma dla nas suuuper ofertę i przyśle swoją dziewczynę. Pewnego pięknego dnia wpada do firmy babka z super ofertą na obniżenie kosztów przesyłek – nazwijmy ją Strzała (bo jak się potem okazało, taką ma ksywę na mieście i jest o dziwo bardzo znana nie tylko w kręgach biznesowych). OK, niech prześle ofertę. Otrzymaliśmy maila z wyceną i wyszło, że na paczce jesteśmy do przodu c.a. 2-2,5zł netto, a na pobraniu ok. 5 zł, na palecie 25 zł. Szybkie obliczenie i wychodzi że w skali roku to ok. 4 tys. zł oszczędności, a jest to już grosz zauważalny. Wystarczy zmienić kuriera na Siódemkę. OK, proszę o umowę, a w umowie… ceny z oferty + opłaty paliwowe i drogowe, o których Pani zapomniała napisać w ofercie. Z oszczędności 2-2,5zł zrobiło się 0,80 – 1,5zł, a na palecie jakieś 12 zł.

No ale dobra… przetestujemy Siódemkę. Umowa podpisana, paczki przygotowane, kurier zamówiony… pierwsze pojechały w świat. Pani Strzała wspaniałomyślnie „na gębę” zaoferowała niższe stawki, żebyśmy byli zadowoleni (w sumie wyszło coś koło oferty bez opłat paliwowych i drogowych) – OK.

Jako, że na początku współpracy nie mieliśmy pełnego zaufania do Siódemki, jak się potem okazało całkiem słusznie, to część ważniejszych (terminowych) paczek dalej wysyłaliśmy DPD. Część paczek Siódemką dotarła na czas, część z jednodniowym opóźnieniem, a jedna (wysłana w poniedziałek, teoretycznie powinna we wtorek być u klienta) utknęła w terminalu, w środę status „do doręczenia”. Paczka zawierała zawartość ważną dla pewnej pary i niezbędnie potrzebna na najbliższą sobotę na ślub. W środę „przesyłka awizowana”. W czwartek rano dzwoni do mnie Pan, gdzie jego paczka, po sprawdzeniu informuję, że kurier nikogo musiał nie zastać i zostawił awizo, dzisiaj będzie próbował jeszcze raz. Dowiedziałem się, że pod tym adresem mieszka ten starszy Pan i jego żona i ów żona non stop siedzi w oknie i czeka na kuriera! I oczywiście nikogo nie było (nota bene na liście przewozowym był jeszcze numer telefonu do klienta, z którego kurier zapomniał skorzystać). Dzwonię do Siódemki, oczywiście dzisiaj  (czwartek )dostawa. W czwartek kolejne awizo. Żądam kontaktu z kurierem, ale okazuje się, że to niemożliwe, bo oni nie dają numerów do kierowców, a sami też dodzwonić się nie mogą, ok, dostarczą w piętek. W piątek kurier widmo znowu zostawia niewidzialne awizo w niewidzialnej skrzynce pod niewidzialnym adresem i niewidzialnym samochodem znika z naszą paczką. to sa jakieś jaja. Wykonuję 50-ty telefon do centrali Siódemki z żądaniem wydania paczki, żeby ustalili gdzie jest i przyjadę 500km ją odebrać skoro sami nie potrafią ustalić co gdzie i dlaczego… na magazynie nie ma, kurier nie wiadomo gdzie jest – czeski film. kolejnych iluś telefonach ustaliłem, że paczka prawdopodobnie wróci na bazę ok 17.00 i będzie można ją z bazy zabrać. Jest piątek. dzwonię do załamanego klienta i mówię, żeby pojechał z domu do sąsiedniego miasta (42km) na bazę i wyrwał chamom paczkę. Na szczęście ok. 18.00 paczka została przechwycona.