Dlaczego odszedł bez słowa?

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, kiedy ktoś Wam bliski odchodzi bez słowa, bez pożegnania?
Nie mówię tu o śmierci. Nie tym razem. Mam na myśli sytuacje, kiedy trwa pewna zażyłość, bliskość, a potem nagle ta oddana nam osoba znika bez słowa wyjaśnienia. Tak. To może być wtedy, kiedy facet rzuca kobietę albo kobieta faceta. Przestają dzwonić, pisać. Koniec. Było fajnie, może nawet bardzo i nagle trach… Ona/on odchodzi. Nie wiemy, dlaczego. Nie wiemy, co zrobiliśmy nie tak, czy czymś zawiniliśmy. Ok, niekiedy wiemy, że „spapraliśmy” sprawę i ktoś nas opuszcza, bo na to zasłużyliśmy. Jednakże nierzadko bywa tak, że nie wiemy, o co chodzi. Nie mamy pojęcia, dlaczego zostaliśmy porzuceni. Dlaczego mąż odszedł bez słowa? Dlaczego żona odeszła bez słowa?

Tak może być w przypadku nie tylko zauroczenia, fascynacji, miłości, ale też bliskiej znajomości, przyjaźni. Moje pytanie brzmi: dlaczego odchodzi się bez słowa? Czy zdarzyły mi się takie sytuacje? Jasne, że tak. Trochę już na tym świecie żyję i przeżyłam co nieco. Dlatego też doszłam do pewnych wniosków i mam swoje spiskowe teorie na temat odchodzenia bez pożegnania/wyjaśnienia:

1) Byliśmy czymś w rodzaju zabawki, a te, jak wiadomo, zwykle porzuca się tak po prostu i bierze nowe. Kiedyś myślałam, że to dotyczy ludzi bardzo młodych (wiecie, ta szalejąca młodość i jej głupie wybryki), ale dochodzę jednak do wniosku, iż przydarza się to w każdym wieku. Nawet dorosłe, dojrzałe (chyba pozornie) osobniki obojga płci potrafią przedmiotowo traktować innych. Są wyrachowane, świadome tego, co robią. Nie liczą się z uczuciami drugiego człowieka, dlatego rzucają go bez słowa.
2) Nie byliśmy ważni dla tej osoby, dlatego też opuściła nas bez słowa. Nawet nie była wyrachowana, może nawet miała na początku dobre intencje. Jednak po jakimś czasie doszła do wniosku, że traci czas. A to, co nieważne, traktujemy przecież w „nieważny” sposób. Dla kogoś nieistotnego nie warto tracić czasu. Po co więc zbędne wyjaśniania, które zajmują czas?
3) Zraniliśmy kogoś na tyle mocno, że ta osoba chce zranić nas równie mocno. To w sumie naturalny odruch – ty mi tak, to i ja tobie tak. Albo i mocniej. Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji, niekiedy ogromnych, powoduje, iż postępujemy nieracjonalnie, nietaktownie, nierozsądnie, nie fair. To tak jak w czasie kłótni – często ludzie są wściekli i mówią, a nawet krzyczą, wypowiadają niewybredne słowa, żeby rozładować negatywne emocje. Jak bardzo trzeba się pilnować, żeby nie powiedzieć wtedy zbyt wiele. A przecież nie zawsze jest to możliwe. I tak pod wpływem emocji, chęci zemsty, skrzywdzenia, które tak naprawdę, „na trzeźwo” nie przyszłyby nam do głowy, odchodzimy. Szybko, boleśnie, bez słowa. A potem? A potem jakoś tak głupio się cofnąć i to naprawić, prawda?

4) Ktoś jest tchórzem. Nie chce „prosto w oczy” powiedzieć, co mu/jej nie pasowało, dlatego ucieka. Nie wiem, czy to naturalne zachowanie, ale dość częste. Łatwiej uciec, niż się tłumaczyć. Dotyczy to zwykle ludzi, którzy generalnie obchodzą przeszkody, nie stawiając im czoła. Są z natury nieodważni. Nie umieją czy nie odczuwają potrzeby postawienia sprawy jasno, bo to oznaczałoby komplikacje: jakieś wyjaśnienia, tłumaczenia, czas, problemy, może czyjeś łzy. Czyli trudność. A przecież można łatwiej. Pójdę sobie i już.
5) Nieprzewidziana okoliczność, ingerencja osób trzecich, niespodzianki życiowe itp. Każdy chciałby, żeby taki właśnie był powód odejścia tej drugiej osoby, bo to by oznaczało, że nie ma w tym jej winy. Nie jest tchórzem, nie „olewa” nas, po prostu stało się coś nieoczekiwanego, może nawet dramatycznego, co uniemożliwiło podanie powodów odejścia i pożegnanie. Obawiam się, że to jednak zdarza się raczej dość rzadko.

 

Powody odejścia bez wyjaśnienia, bez pożegnania to jedna strona medalu. Druga jest taka, że to boli. Z tej drugiej strony jest ktoś, kto, jak sądzę, w większości wypadków zasługuje na kilka słów. O ile łatwiej jest funkcjonować, jeśli wiemy, dlaczego ktoś nas opuścił. Nie dość, że łatwiej, to możemy z własnych działań wysnuć wnioski na przyszłość. Czegoś się nauczyć. Dlaczego Ci, którzy odchodzą, pozbawiają nas tego wszystkiego? Dlaczego skazują nas na myślenie, zamartwianie się, nocne niespanie, kombinowanie, co, jak i dlaczego, skazane z reguły na niepowodzenie, bo relacje międzyludzkie są tak subtelnie skomplikowane, że trudno często dojść, dlaczego zostaliśmy porzuceni.

Zawsze twierdziłam, że rozmowa jest podstawą wszystkiego. W każdym związku i każdej znajomości. Tak, rozmawianie – konstruktywne, szczere, z wyczuciem – jest niełatwe. Nawet bardzo. Ale trzeba to robić. Słowa mają magiczną moc.